Kij w mrowisko
Miałem dokończyć myśl , no więc …
Odkąd pamiętam w tym ‚naszym’ życiu, non stop ktoś powtarza o tym kim powinniśmy być, co robić, jak się zachowywać. Jak spełniać rolę … syna, ucznia, kolegi. Role, role non stop role.
Czuję że mój mózg przeżarty jest przez presje spełniania jakichś oczekiwań. Czyichś, tych wypowiedzianych wprost, czy wręcz moich wyobrażeń na temat oczekiwań które powinienem spełnić. Albo moich własnych, takich czysto definicyjnych. Np. Chcę być dobrym człowiekiem więc nie powinienem nikomu strzelać w pysk. A ja od ostatniej ku temu okazji wciąż myślę, że powinienem był to zrobić. I co teraz ? Mniejsza.
Tak czy inaczej non stop coś. Ty myślisz że jestem raperem więc oczekiwania masz jak do rapera. Mam przejmować się tym kto z kim ma beefy i mieć opinie o każdym innym raperze. Tymczasem. Szczam na to. Wolę wyrażać opinie o poglądach greckich filozofów, zastanawiać się na parkowej ławce czy bóg istnieje a jeśli tak to czy wpuści mnie do nieba i czy w ogóle ja bym tego chciał (chyba nie). Mam ochotę gapić się w niebo, śpiewać discopolo na weselu albo oglądać jakiegoś niedorozwiniętego chińczyka który imituje szampanem cumshota na twarzy natalii siwiec (po tym seansie świadomie piszę ją z małej litery). Chodzi o to że chcę mieć gdzieś, to co o mnie myślisz i czy poprawnie stawiam znaki interpunkcyjne. Coraz bardziej.
Brzmi jak banalny wyraz nabierania dystansu do wszystkiego w okół.
To jednak nie tak banalne jak się może wydawać.
Buddyjscy mnisi medytują przez dziesięciolecia. W ogóle miliony ludzi medytuje. Głównym celem owych medytacji jest właśnie odcięcie się od swojego „ja”. Poczucie jedności ze światem. Przeżywanie życia tu i teraz, takim jakie ono jest. Bez percepcyjnych ograniczeń wynikłych z zagmatwania naszych psychik, społecznych uwarunkowań i temu podobnych. Z grubsza (i nie ja wymyśliłem to porównanie) medytacja zmierza do osiągnięcia stanu umysłu jaki każdy z nas osiąga przy silnym orgazmie (złap się kiedyś na tym jaki to stan psychiczny) – zero wszystkiego, oszołomienie, wolność. Przez te parę sekund świat jest inny.
Szukam ostatnio tej właśnie wolności (nie musząc przy tym szczytować przez cały dzień). Mimo, że podaje trywialne przykłady to na prawdę górnolotne dążenie.
Piszę nową płytę. 2 numery gotowe. Słucham tych numerów i czuję z nich tę wolność. Znienawidzicie mnie albo pokochacie za nią. Nie wiem co Was ciekawi w życiu, ale jeśli jak ja macie fioła na punkcie rozumienia świata, co dzień zastanawiacie się po co żyjemy i czy miejsce w którym aktualnie się znajdujecie (zarówno fizycznie jak i mentalnie) jest tym w którym chcecie być to chyba się zaprzyjaźnimy.
Zostawiam Wam ten temat. Wolność, wyzbywanie się ‚ja’, odrzucanie konwenansów ról które zdaje się nam że musimy grać. Czy można być tak wolnym ? Podejmować decyzję czy zachowywać się, mówić, wyłącznie na podstawie osądu tego co uważamy za słuszne (niekoniecznie stosowne).
Wsadzać kij w mrowisko wszędzie tam gdzie gdzie znajdujemy coś niesłusznego ? ograbić otoczenie i własne życie z tajemnic i sekretów ?
Thats my way, gdyby ktoś pytał.
5! Theodor