Ponownie przez życie #2
Czy mieliście kogoś kto w Was wierzył? Kogoś kto mówił „kam on dasz radę!”, „wierzę w Ciebie”, „ogarniesz to!”, „możesz być kim chcesz”. Jeśli mieliście, to jakie to uczucie? Czy do dziś jesteście przekonani, że możecie realizować swoje marzenia? Wcielać w życie własne pomysły? Wierzyć w sukces! A co czujecie jeśli się nie udaje? To Wasza porażka czy czujecie się oszukani przez tego kogoś kto mówił że dacie radę? A jeśli nikogo takiego nie było lub nie ma obok Was, to jak sobie z tym radzicie? Mimo to próbujecie? Tak bez wiary, ale żeby sprawdzić, bo może jednak. Czy odpuszczacie? Czy nie podejmujecie ryzyka?
We mnie nikt nigdy nie wierzył. Ja jestem tym przypadkiem, który postanowił spróbować, tak bez wiary, żeby sprawdzić. Dopiero po pierwszych sukcesach, osiągnięciach pojawiała się jakaś nieśmiała wiara we mnie, ale też raczej czekająca aż dowiodę niż gotowa iść za mną. Dziś wiem, że trochę osób we mnie wierzy. Na pewno moja narzeczona. Jest dla mnie mega dostawcą wiary w siebie. Ale wiem też, że gdzieś we mnie jest to skrzywdzone dziecko pełne żalu i rozczarowania bo wszyscy mówili że nic mu się nie uda. Gdzieś kiedyś to dziecko się gniewało za to, ale już nawet nie potrafi i nie wiem jak odkryć ten gniew.
A jak to było z tą wiarą w Was? Ktoś wierzył? Ktoś wspierał? Podzielcie się historiami. Dzięki 5!